Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 162.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszyscy Ślązakowi moc oddadzą i panowanie. Teraz śpiewają inaczej, a nas zostawili w matni.
Ręką zawinął i rzucił się, Albert milczący rozłożył obie ręce szeroko i załamał je.
— Źle jest! — zamruczał.
Wtem Hincza Keczer podsunąwszy się nieco, zawołał:
— Temu złemu my nie winni. Kto go sprawił niech naprawia! Myśmy nie chcieli żadnej odmiany. Nie mieszczan to sprawa książąt powoływać i osadzać. Jakieście piwo nawarzyli, takie pijcie.
Nieszczęście w tem, że choć nie wszyscy biedę robili, niewinni muszą pokutować z niemi.
Wójt gniewnie się poruszył.
— Wszyscyście tego chcieli, — zawołał. — Ja bym nie począł sam, gdybym ludzi nie badał. Nie winienem nic.
— A któż? może ja? — wyrwał się Paweł z Brzega. — Czyśmy was nie upominali!
Namarszczony groźno spojrzał nań Wójt.
— Jeśliśmy zawinili to równo wszyscy.. Nikt z nas miastu źle nie życzył.
— Wyście to nie dla miasta zrobili — począł Keczer ośmielony — ale dla siebie. Chciało się wam większej godności i znaczenia. Łoktek wam był za mocny... roiło się panowanie. Wyście nas w te błoto, a bodaj nie w krew wpędzili, myślcież jak wyrwać.