Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 130.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdrowieniem i obietnicą, iż rychło przyjdzie sam opowiedzieć, co się z nim działo owej nocy.
Do niewiast bardzo skory ofiarował się w poselstwie za przyjaciela do wdowy iść Zbrożek, ale Suła sobie tego nie życzył.
— Dalibyście babie tej pokój, i nie zaczepiali licha — rzekł. — Urokliwa jest a nielitościwa. Ja jej służę już lat wiele, a tylkom się drwin i szyderstwa dosłużył.
Zbrożka to nietylko nie odstręczyło, ale ciekawość obudzić musiało, bo się uparł w poselstwie iść i poszedł.
Gdy się Zbrożek stawił u Grety, zastał u niej stryja Pawła i kilku zwykłych gości. Wiedziano o nim tu, iż mu Suła życie był winien, bo gdyby go wczas nie rozwiązano, albo by się udusił, lub nocą zbóje by go dobili.
A że różne plotki o całej przygodzie chodziły, obsiedli wszyscy kołem gościa, aby im powiadał, na co patrzył. Prostemi słowy począł im opisywać, jako w ulicy stał i jak ludzie wyglądali, którzy porwali tak zręcznie Marcika. Z powieści jego viertelników łatwo się było domyślać.
Ci bez rozkazu gwałtu takiego popełnić nie mogli, bo choć się trafiało, że czasem na bezbronnych i samotnych napadali, czynili to dla łupu, a na Marciku wielkiego się spodziewać nie mogli. Wiedzieli zaś na kogo się rzucili, bo nań u dworu Grety czatowali.