Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 087.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poczęli się badać i porozumiewać wzajemnie. Gamrot okazał się pojętnym, bystrym i ochotnym. Przedewszystkiem na prześladowcy rodziny swej zemstę wywrzeć pragnął.
— Możecie mnie posyłać gdzie zechcecie — rzekł, wśliznę się wszędzie.. Tutejszy jestem, oba języki dobrze umiem, i uszy mam.
Naradzali się więc jak podzielić między siebie czuwanie nad ludźmi, gdzie się spotykać mogli, kogo Gamrot powinien był mieć na oku.
Rozmowa przeciągnęła się u dzbanka tak długo, że Greta miała czas z blizkiego powrócić kościoła i znalazła ich za stołem jeszcze. Zobaczywszy ją Gamrot uradowany, że czynnym będzie, dopił kubka, zaśmiał się i wybiegł na miasto. Zostali sami. Greta pytała go, jak mu się nastręczony podobał?
— Niczego, — odparł Marcik, — ale gorący bardzo i łatwo się zadzierać musi.. Z człowiekiem jak z garnkiem rozbitym (bo mało który cały) potrzeba wiedzieć dopóki w niego wody nalać aby nie wyciekła...
— Zresztą — dodał — dobry chłop — dziękuję wam za niego, zda mi się. Będzie nas kilku na oku ich trzymać, zjedzą licha, żeby się nam wymknęli...
— Wójta pilnujcie najpierwej! — dodała Greta gorąco — ten jest, który wszystkich burzy...
Z tej poważnej rozmowy, Suła, któremu da-