Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 084.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiadrem wody wylanem na głowę orzeźwić się, gdy w progu zobaczył stojącego Muszę.
Trzeba się więc było rozmówić, choć miejsca po temu nie umiał znaleźć i wyszli oba w podwórze, gdzie się podsłuchanemi być nie lękali.
Musza wcale inaczej teraz i z pewnem zaufaniem, jak do dobrego znajomego zbliżył się do Suły.
— Wiecie, — rzekł z cicha — iż Albert Wójt wczoraj kędyś wyjechał?
Uśmiechnął się Marcik rad z siebie.
— Wiem, — odparł Marcik — a nawet dokąd i domyślam się po co. Śledziłem go trop w trop i nadedniem dopierom powrócił.
Musza trochę zdziwiony, głową pokiwał.
— Dokądże? — spytał.
— Do Ołomuńca lub do Pragi.
Żyd się uśmiechnął.
— No, więc i to wiedzieć musicie o czem ja was ostrzedz chciałem, — dodał, — że Herman z Raciborza i Pecold wyjechali także. Jeżeli on do Ołomuńca, oni pewnie do Sandomierza, Wrocławia lub Opola.
Spojrzeli sobie w oczy, Marcik głową potwierdzał. Byli z sobą teraz w zupełnem i porozumieniu i zgodzie.
Po kilku z cicha wymienionych słowach, Musza pożegnał się i odszedł, oświadczając się z gotowością na posługi.