Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 021.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znikła z miasta. Różnie prawiono o tem, ale Paweł z Brzega przysięgał się, że uciekła od tego wielkopolskiego panka do krewnych we Wrocławiu.
Wróciła już dawno — a za nią wrócili zalotnicy, których może przybyło jeszcze.. Bawią się po dawnemu...
Ruszył ramionami.
— Za mąż nie idzie? — pytał Suła.
— Poszłąby dawno, gdyby chciała — odpowiedział Hincza — ale czy jej tak źle? Opiekun nie zmusza, bo sam lubi siedzieć przy niej, razem z Kurcwurstem. Śmieją się ludzie, a ona z nich.
Marcik zadumał się — nie pytał więcej. Nazajutrz rano przybył kanonik Racław, rękę opatrzył, dał balsamy i maście i kazał pilno chodzić koło niej. Stara macocha Hinczy, niewiasta dobra i usłużna, podjęła się pomocy, a że srodze gadatliwa była i wiedziała co się kolwiek w mieście działo, Marcik się od niej o Grecie dowiedział, cokolwiek chodziło po mieście.
Baby śmiały się z niej i wygadywały na nią, że niestateczną i szaloną była, męża brać nie chcąc, aby swobody zażywać.
O podróży do Wrocławia różne baśnie plotła, że ją ludzie tłumaczyli najlepiej. Stryj Paweł bronił jej, a w istocie znali wszyscy, że w słowach płochą była, ale hardą i nieprzystępną.
Pora była ciepła. Marcik często w oknie od