Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom I 122.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a z wojen oprócz wyprawnego języka i skóry podziurawionéj nic nie przyniósł. Kto on był dojść nie umiał nikt; Szlązakiem się mienił, przysięgał że z Głogowa był rodem, choć tam już niemiał nikogo i nikt go tam nie znał. Powiadał że wojował długo na Węgrzech, że królowi Szczodremu służył, że Ruś znał jak własne kieszenie, królom Czeskiemu i Węgierskiemu był ulubiony i tylko go zazdrość z ich dworów wypchnęła; że na Cesarskim też długo przebywał i do Włoch z nim wędrował, gdzie też nieprzyjaciół się dorobił swą cnotą. Cnotliwym się mienił wielce, a przez cnotę nieszczęśliwym. Cesarskich teraz nie lubił i psy na nich wieszał.
Człek był jeszcze urodziwy, postawny, wyszczekany, językiem do wszystkiego gotów, ruchawy pozornie, a gdy przyszło co czynić posługujący się i popychający drugich, krzyczący tylko głośno a niewiele skuteczny. Do misy i do dzbana pierwszy się zawsze stawił i najdzielniéj koło nich chodził. Chociaż skarżył się że był porąbany w wojnach okrutnie, a włos mu już szpakowaciał, chciał jeszcze służyć, jak powiadał, szczególniéj pod takim księciem, którego na pierwsze wejrzenie pokochał nadzwyczajnie. Kłaniał się do stóp królewiczowi, lizał mu ręce, rozpędzał przed nim ludzi, chodził przodem z głową odkrytą i pochlebstwy go zjednał.
Zwał się Marko Sobiejucha. Ten bodaj na