Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom I 076.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
IV.


Noc już była prawie, gdy na osobny podwórzec, królewicz Bolko, w kilkanaście koni z drużyną swą, zajechał z łowów wracając. On i mało co od niego starsi towarzysze, w czwał, jak burza i wichry wpadli przeganiając się we wrota, i popędzili przed podsienia, u których służba czekała. Bolko konia swojego osadził w miejscu żelazną ręką, aż się spiął do góry i omało wznak nie przewalił; skoczył lekko z niego i puścił, dwu towarzyszów ze swoich szkap zleciało.
Wojsław ochmistrz królewicza, mający nadzór nad nim, wolniej dociągnął za niemi, gdy już Bolko, otrząsnąwszy się z kurzu, śmiejąc się stał ująwszy w boki.
Ci co pospadali śmieli się także, dwór cały był dobréj myśli, zwierzyna nabita oszczepami