Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 206.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W ciągu drogi, na noclegach nogi umywał ubogim, rozdawał szaty, karmił ich, sypał jałmużny, obdarzał kogo tylko spotkał.
Wieść o téj pielgrzymce pobożnéj poprzedzała go, wychodzili więc na spotkanie biskupi, opaci, zakony, nareszcie i sam król węgierski Koloman. Każdy kościół otrzymywał ofiarę, w niektórych złoto i bławaty, sprzęty kościelne kosztowne na pamiątkę zostawiał. Duchowieństwo obdarzał obficie, po królewsku.
Przystawowie Kolomana pilnowali tego, aby go wszędzie ze czcią i poszanowaniem należném przyjmowano.
Pielgrzymkę tę odbywszy wrócił król do Krakowa, ale i tu jeszcze pielgrzymich sukni i kapicy nie zrzucił, aż dopóki nie pokląkł u grobu Wojciecha Świętego w Gnieźnie.
I do tego miejsca jeszcze szedł pieszo i boso, i tu posypały się dary pańskie. Sprawiono naówczas na relikwie Apostoła Prus, Patrona Polski trumienkę złotą osiemdziesiąt grzywien ważącą, drogiemi kamieniami sadzoną. Biskup, duchowieństwo, kościoły obficie zostały obdarzone.
„Jednakże — pisze Gallus — pomimo pielgrzymki pobożnéj, tak świątobliwie odbytéj, dawny ucisk serca nie ustąpił mu nigdy z pamięci”.

Koniec.