Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 150.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

godzenia uprzejmością, za rycerskim, aby dał się przekupić.
Ale na dworze i w otoczeniu Henryka V wszystko się na grzywny złote i srebrne obliczało, bo i cesarz sam za nie gotów był oddać wszystko, pomyślał więc Wiprecht, że może i Skarbimierza, choć drogo kupić będzie można.
Obóz cesarski jeszcze się był nie ruszył z miejsca, na którém go zostawili, gdy Groicz z posłem powrócił. W namiocie swym pozostawiwszy Skarbimierza i dwór jego powierzywszy straży, sam poszedł naprzód do cesarza.
Ranek był właśnie. Po krótkiém oczekiwaniu, Groicz uroczyście wprowadził posła przed Henryka V.
Po drodze stało mnóstwo ludzi rycerskich, którzy mu się przypatrywali, bo o tym jednookim wodzu, co i na Morawach i w Pomorzu się wsławił, słyszano wiele.
Rycerska była postawa człowieka, ale nie strojna i nie błyszcząca niczém. Zbroja na nim gruba, miecz z rękojeścią żelazną, pas nieozdobny, hełm pobity, kaftan prosty, płaszcz zszarzany, wcale wspaniale nie wyglądały. Jak przybył tak otarłszy się tylko z kurzawy i błota, przed cesarza szedł.
Jedyną ozdobą był na drugim palcu prawéj ręki pierścień drogi, dar królewski. Rubin wielki