Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 148.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O księciu Zbigniewie, ani słuchać nie możemy.
— A ja za pokój ani szeląga nie zapłacę, chociaż go pragnę — odezwał się Bolko. — Bóg mi świadkiem, wolę jako rycerz ginąć, niż żyć jako niewolnik.
— Dań cesarzowi przecież niewolą nie jest — odezwał się Groicz. — Tak samo jak cały świat papieżowi podlega, i cesarzowi téż wszystkie ziemie dań są winne.
— Niemieckie — dodał król — nasze, nie. Rzymowi podlegli jesteśmy, bo na stolicy namiestnik Chrystusowy zasiada, cesarzowi nie poddamy się nigdy.
Zakłopotał się mocno poseł tak stanowczą odpowiedzią, lecz pierwszą tą odmową nie zraziwszy zupełnie, powolniéj nastawać zaczął.
Król słuchał lecz jedno miał na ustach.
— Nie może to być. W domu u siebie ja sobie cesarzem jestem. Gdybym nad sobą innego miał, królem a panem nie byłbym ale sługą.
Napróżno gardłował Niemiec, król śmiać się począł wreszcie i z ukosa nań patrząc odezwał się.
— Wojujcie, probujcie siły! Niechaj wola Boża rozstrzyga między nami! Na Kraków idźcie, ja bronić będę jak zdołam!
Znużyli się do nocy rozprawianiem napróżném. Borzywój nareszcie szwagra odciągnął na stronę.
— Wy z nim nic nie uczynicie — rzekł. —