Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 127.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nowisko, aby się przypatrzeć szturmowi, widać było każde wojska poruszenie. Zobaczył téż Henryk i uchodzącego z pod bramy Zbigniewa, przed którym znaczek jego niesiono.
Nim się miał czas od murów odsunąć, kilka bełtów ugodziło go w zbroję, raziło konia, którego dosiadł i pokaleczyło dwóch ludzi co z nim byli.
Zbigniew nie śmiał się już nawet zbliżać do cesarza, bo się lękał gniewu jego. Światopług z hrabią Wackiem i Detryszkiem szli z innéj strony, cofnął się więc mrucząc ku padołowi i pozostał sam widzem gniewnym a bezczynnym, tego wysiłku, którego bezskuteczność widzieli już wszyscy.
Wiprecht Groicz przypadł do cesarza Henryka, rozpalony bojem, do którego najlepszych ludzi swych prowadził.
On sam miał zbroją kilkakroć rażoną pociskami, u hełmu róg jeden odtrącony.
— Przeklęci — zawołał zbliżając się do cesarza — przeklęci niech będą doradzcy ci co sami się zgubiwszy, drugich w matnię prowadzić gotowi!
Słowa te zarówno się mogły stosować do Światopługa i Zbigniewa. Współzawodnik czeskiego króla Borzywoj był szwagrem Wiprechta, który w sercu pewnie stronę jego trzymał i obu królestwa się dobijającym, Czechowi i Polakowi, był przeciwnym.