Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 064.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ry wieprzu! — Będziesz ją miał gdy ci powiem, że pluję na pana twego tak jak ty na mnie, a za słowa któreś mi śmiał rzec, pójdziesz do ciemnicy!!
Skinął ręką na swoich.
— Posłem jestem! — rzekł nie zmięszany Wojsław spokojnie.
— Ty! — ty szpiegiem jesteś nie posłem, zakrzyczał książe. Przyszedłeś abyś podpatrzył mnie i zawiózł wiadomość gdzie i jaką mam siłę.
Wiedzże tę prawdę że pojdę na was! — na Bolka, a Czechy, Pomorcy i Prusacy pójdą ze mną. Pójdą, zgniotę go, upokorzę i rzucę pod stopy moje! — Rozumiesz!
To mówiąc wstał zburzony gniewem, tém większym, że Wojsław patrzał mu w oczy śmiało nieulękniony wcale, choć na skinienie Zbigniewa wystąpili zaraz pachołkowie i poselstwo otaczać poczęli, cisnąc je precz ku drzwiom.
— Do ciemnicy ich zamknąć i strzedz! Szyją mi za nich odpowiecie! — dodał książe do jednego ze starszyzny. To moja odpowiedź, miłościwemu bratu!!
Posłowie i ich drużyna stali gromadą, miejsce zajmując aż do progu. Gdy na skinienie księcia obejmować ich chcieli pachołkowie, Żemła się zwolna cofnął za swoich aż do wyjścia, wybiegł szybko przez drzwi otwarte, dopadł koni stojących w podwórzu, siadł na swojego co prędzéj,