Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bi, Magnus mu zazdrości i lęka się, a co przy nich jest wszystko nasze wrogi. I wy téż w to grać musicie.
Strzegoń głową potwierdzał. Rad nie rad musiał słuchać do zbytku długiéj nauki, którą Strzepa nie jeden raz powtarzał, i jeszczeby może nią nękał starego żołnierza, gdyby kury piać nie zaczęły i dzwonek do chóru nie odezwał się w klasztorze. Dopiero go odpuścił. Strzegoń głowę zwiesiwszy powlókł się na swoje posłanie.
Nazajutrz przez dzień cały, pojedyńczo wołał do siebie wojewoda zebranych dowódzców i umawiał się sam na sam z niemi. Przyjmowano ich gościnnie, obdarzono, pojono i karmiono, a wielkie obietnice na przyszłość czynił Sieciech i Strzepa.
Trzeciego dnia okrytych sukniami kosztownemi, opatrzonych we zbroje nowe, odpuścił dopiéro wojewoda, zapewniwszy się iż wolę jego spełnić są gotowi.
Po odjeździe dowódzców, gdy jeden Strzepa pozostał, w obecności Opata Benedyktynów, którego z wielką czcią na dworze przyjmowano, właśnie gdy siedzieli na rozmowie, posłaniec nadbiegł pilny, jakoby od czeskiéj granicy.
Wobec gości tych, dworu i mnóstwa czeladzi, goniec sprawił swe poselstwo, donosząc, że z nad granicy czeskiéj wiedziano napewno, iż napad na Szląsk się gotował.
Przysłany był z tém, aby się co najrychléj do