Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 193.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wódzcę podniesiony przez Sieciecha, który w nim roztropność ocenił, posłuszny był swemu panu nie pytając co mu przykazywano. Halka, milczący i niepozorny siłacz znany, który ładowny wóz z góry idący za koło powstrzymał i nosić za sobą kazał miecz dwóm ludziom, co go ledwie mogli udźwignąć, do oprawcy był podobny. Czoło miał nizkie, brwi nawisłe i twarz szpetną, ale w polu cudów dokazywał.
Zabój, żelaznym zwany, który zbroi nie zrzucał prawie, a nosił tak ciężką, iż drugi upadłby pod nią, choć z Czech pochodził, jak wielu innych naówczas w Polsce osiadłych, już się był całkiem ożenieniem i służbą wcielił między Krakowiany.
Na wszystkich Sieciech jak na Strzepę mógł rachować, tak sądził przynajmniéj.
Wojewoda miejsce zajmował w końcu stołu na krześle podniesioném, po monarszemu prawie; po obu stronach jego siedzieli Strzepa, Strzegoń, Zużła potakujący śmiechami, Halka, który pił i milczał i Zabój z bystrém wejrzeniem, w głowach ich już wino i miód wesołe myśli rodziły.
— Cóż? Strzegoń, ty stary, z młodego pana rad jesteś? spytał wojewoda.
— Ja go zdala widzę tylko, dzieciak to jeszcze — odparł siwy wojak, — ale krew dawnych Bolków w nim się odzywa. Jak nie zginie za młodu, wojak z niego dzielny będzie.