Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 172.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ciosem dlań było to pytanie, zmuszające do wybrania jednego, do upośledzenia którego z synów. Długo czekano, aby się Władysław zebrał na odpowiedź.
— Zaprawdę — rzekł król nieśmiało, wahając się. — Stary jestem, niedołężny, widzę, co dziś jest, co jutro się stanie odgadnąć nie mogę. Dzielę ziemię, ale wybierać jednego z dwu, gdy oba mi równo mili, nie chcę i nie mogę. Któż wie jak Bóg z niemi postanowi? Któremu z nich da moc? — Jedno rzeknę, po méj śmierci wybierzcie sobie tego, który dzielniejszym rycerzem, obrońcą i opiekunem ziem tych będzie. Wam to zostawiam.
Złożył ręce król i zdawał się modlić.
— Gdyby się Bogu podobało skarać mnie, a obu im niepobłogosławić; gdyby się waśnili z sobą, z nieprzyjacioły się wiązali na zgubę państwa, niech odpadną od działów, niech im rządy będą odebrane, niech — król dla łez dokończyć nie mógł.
W zgromadzeniu gwar powstał cichy i szepty. Widziano, że króla siły się wyczerpały, że wszystko już postanowione było, — skończone, ruszać się poczynali ku drzwiom ziemianie. Arcybiskup laską uderzył o ziemię.
— Na świadectwo wzywam was bracia moi, jaka jest wola króla pana naszego — a teraz podziękujmy Bogu i jemu.
Zawołano — żyj a żyj! — a drudzy z czeska