Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 170.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Strzepa i ci co z nim szli, zamilknąć musieli, poglądali po sobie frasobliwi i strwożeni.
Król się do synów obrócił.
— Chcę, rzekł, abyście poprzysięgli przed Bogiem, przed kapłanami jego, ojcami naszemi duchownemi, w obec tych oto ziemian, iż we zgodzie i pokoju mieszkać będziecie.
Zbigniew i Bolko, powołani zbliżyli się do ucałowania ręki ojca i złożenia przysięgi, którą arcybiskup miał przyjąć, naprzód słowy serdecznemi do zachowania jéj pobudzając. Zaczém począł zwolna słowa wymawiać, które za nim powtarzali, i od kapelana wziąwszy księgę ewangelij dał im ją do pocałowania. Przykląkł pobożnie Bolko, pochylił się Zbigniew, na twarzy pierwszego widać było uczucie i wzruszenie, na drugiem radość zwycięzką.
Znowu począł mówić król, do zgody namawiając i podnosząc świętość przysięgi, a obróciwszy się do arcybiskupa żądał, aby to w księgach zapisanem zostało, co się dnia tego postanowi. Zbigniewowi wolą króla wyznaczone było Gniezno i Poznań, a po zgonie króla Mazowsze (ziemie które składały dyecezję o. Marcina); Bolkowi przypadł Kraków, Sandomierz i Wrocław, to jest przedniejsza część królestwa.
Władysław kończył głosem drżącym, a zwróciwszy się do Bolka ze łzami w oczach, w głowę go pocałował i uścisnął.