Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 037.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeciw którego duchowieństwo wyszło z krzyżem i pieśnią, rycerstwo z okrzykami, i dzwony kościelne ozwały się witając go radośnie.
Zdala postrzegł postać przygarbioną na koniu i świetny orszak królowéj, około któréj młodzież najpiękniejsza i najwykwintniéj strojna zniemiecka się zwijała i Bolkową drużynę młodą, zbrojną, rycersko wyglądającą, na któréj widok wstrząsł się cały zazdrością i gniewem.
A miał zaprawdę czego mu zazdrościć, bo nic piękniejszem być nie mogło nad ten świetny orszak młodego pana, w którego oczach płonęło wesołe męztwo. Miał już naówczas Bolko, wzorem Bolesława W. dwunastu towarzyszów dobranych wiekiem, postawą, dzielnością, którzy składali nieodstępny dwór jego, towarzyszyli mu wszędzie. Mieczyk pański wiózł ulubiony Pruszynka, dawno już wyleczony, tarczę drugi, proporczyk trzeci; za niemi jechała służba, wszystko raźna, młoda i ochocza.
Bolko nad niemi wszystkiemi królował, jeśli nie urodą to blaskiem jakimś, który bił od niego, siłą, która w nim mieszkała.
Przed jego ognistem, niemal dziecięcem wejrzeniem, nieraz starsi, sam Sieciech nawet, oczy spuszczali, bo zdawał się im w duszy czytać tym czystym wzrokiem niewinnego wieku i dobywać z jéj głębin, ukryte w nich tajemnice.
Wojsław Ochmistrz królewicza, ciężki człek,