Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

córek, zwlekał z Niemkami czas spędzając, których oprócz Grety kilka młodszych było zawsze na pańskim dworze i w łaskach.
Z większych rodów królewskich nie chciano mu dać córki, z pomniejszych grafskich, których siła w Niemczech była, on brać nie życzył, w Rusi nie smakował, bo wychowaniem na pół Niemiec był. Bezżennym więc pozostał i klerykiem go po staremu przezywano. Pocieszając się mawiał, że gdy korony dostanie, łatwo mu będzie i o królowę.
Postarzała Greta, młodsza Maria z Halli Saskiéj zabawiały go, gdy się znudził Markiem i jemu podobnemi, którzy słuchać i poklaskiwać mieli obowiązek. Zamknięty w Płocku, jak zwierz w jamie, który na pastwę czatuje, Zbigniew ledwie z grodu głowę wychylał. Osłaniał się milczeniem od obcych.
Wiedziano przecie w Krakowie, że do Czech posyłał potajemnie, sam do Borzywoja jeździł i z Pomorcami miał porozumienie.
Na wojnę nie chodził wcale, ludzi swych na nią nawet dawał niechętnie; czyhał na to, ażeby Bolka pobili nieprzyjaciele, naówczas zbierając się nań uderzyć. Tak rachował i swoim pocichu rozpowiadał. Bolkowi zaś szczęściło się na podziw, wychodził z walk zwycięzko, złość, gniew i zazdrość rosły w Zbigniewie.
Panowie duchowni, a szczególniéj Baldwin bi-