Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 167.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sząc tylko pochwały zmarłego, pobożność jego szczególniéj, bo tą się najwięcéj odznaczał. — Nikt téż na nim krwi nie poszukiwał, bo przebaczał chętnie, a karał mało.
Dawszy znak swoim, wstał potém arcybiskup i przeszedł ze starszyzną do téj izby, z któréj wczora zwłoki króla wyniesiono. Tu osobne siedzenie dla arcybiskupa i duchowieństwa było przygotowane; ławy dla starszyzny, dla królewiczów stołki suknem okryte. Oba wiedzieli, iż zawołanemi będą jako przed sąd pod pasterską laskę.
Obok O. Marcina miejsca zajęli Baldwin nowy biskup krakowski, francuz rodem, ciemnego włosa, oblicza więcéj rycerskiego niż kapłańskiego, następca po zmarłym od roku Lambercie, Paulin kruszwicki, Dyonizy poznański, Filip płocki. Za niemi zasiadali wojewodowie, starostowie i różnych imion i dostojności starszyzna, jaka na pogrzéb zjechać mogła. Wśród niéj otyły Magnus wrocławski, jedno z pierwszych miejsc zajmował.
Zaledwie się tu zgromadzili, gdy Zbigniew choć niepowołany jeszcze, pospieszył pierwszy rozogniony i niecierpliwy, aby się nie dać uprzedzić.
Bolko zobaczywszy go wychodzącego, wstał także, wiodąc z sobą dawnego ochmistrza Wojsława, Żelisława Belinę mężnego dowódzcę, Skar-