Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 128.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wieczór zszedł na opowiadaniach o wyprawie.
Pomorcy, którzy szpiegów mieli wszędzie, bo im lud do świątyń ich pogańskich uczęszczający potajemnie o wszystkiem donosił, śledzili pilno każdy ruch królewicza. Zawczasu dowiedzieli się o mającym nastąpić zjeździe w Płocku i zdało im się że potrafią ubiedz ten gród tak dla nich groźny, naprzeciw którego już raz byli twierdzę zbudowali, aby go ciągle trzymać na oku.
Twierdzę tę ledwie wystawioną Bolko dobył i zburzył.
Gdy królewicz niespodzianie nadbiegł z odsieczą, nikt z oblegających, którzy zajadle tłukli bramy i zrozpaczoną naciskali załogę, ani przewidzieć mógł posiłków z téj strony,
Dosyć było prawie samego ukazania się Bolka, którego postawę, głos, chorągiew, konie i ludzi znali Pomorcy, aby rzucić popłoch na nich.
Nie o obleganiu już myśleli, ale o ocaleniu się, gdyż w tej saméj chwili z zamku ośmielona załoga, uczyniła wycieczkę, i wzięci zostali z obu stron, tak że mało co ich wyrąbać się i ujść mogło.
Przyparto ich do rzeki część, tak że ci tylko co lepsze konie mieli przepłynąć ją zdołali i życie unieśli. W rozpaczliwym tym boju, gdy Bolko jak prosty żołnierz walczył, wściekle napadli nań poganie, nastając na jego życie, miał jednak