Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 033.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II.



Gdy posłany od Bolka, dniem i nocą goniąc, co koń zmógł, przybieżał do Gniezna rano, zastał właśnie królewicza Zbigniewa na modlitwie w kościele, bo życie się wiodło rozmaicie, ale o panu Bogu i świętych nie zapominano. Ex-kleryk tém bardziéj do kościoła uczęszczał, iż z arcybiskupem Marcinem chciał być dobrze, potrzebując go i skarbiąc sobie łaskę jego.
Właśnie msza poranna arcybiskupia ku końcowi się miała, gdy Marko Sobiejucha przybiegł do kościoła, niosąc do ucha pańskiego owo poselstwo pilne. Staruszek O. Marcin żegnał już krzyżem przytomnych, a rzuciwszy okiem na królewicza spostrzegł jak mu Marko coś w ucho szeptał, jak Zbigniew poruszony żachnął się w tył i natychmiast precz z kościoła chciał bieżeć.