Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 040.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O niczem nie wiem — odparł starosta — alem się was chciał spytać, co to królowi? Zajechała mu w głowę jakaś piękność ukraińska. Proszęż cię!
I począł się śmiać serdecznie, trzęsąc ramionami.
— A! a! cóż dziwnego? jabym się już w starej pomywaczce zakochał z nudów, siedząc tu na tym nie partykularzu, ale istnej pustyni. Król jest rzeczywiście godzien politowania, wiele mu przebaczyć należy, a przytem — artysta! artysta! To jego natura. Dobry i rozumny, nasz pan urodził się na malarza lub rzeźbiarza... powołanie chybione. Wszędzie widzi piękność naprzód, a przez nią dopiero i po niej resztę. Część piękna stanowi jego życie.
— A szczególniej część piękna niewiasty — dodał Szydłowski.
— Bo kobieta jest na ziemi najwyższem uosobieniem piękności — rzekł jenerał.
— Na nieszczęście równie go prędko piękność nuży, jak zapala.
— Inaczej być nie może — tłumaczył Komarzewski. Odkrywa w niej makułę i — cześć się zmienia w politowanie, a któraż piękność jest doskonałą? Jeśli cielesny wdzięk bez wady i plamy, to duszy braknie, gdy dusza promienieje, ciało jej nie odpowiada; wreszcie oboje prędko starzeją, bo się człowiek psuje i uwielbienie ustać musi.