Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 017.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biegłym był niezmiernie i łatwo się domyślał wszystkiego.
Milczący, niepozorny, zimny, był to najniebezpieczniejszy dworak i intrygant, choć pod tą skorupą niktby go był o to nie posądził.
Pani marszałkowa nie spieszyła z zapytaniem nowem, choć Szuszkowski niby nieznacznie, ale z intencyą spojrzał na zegarek, który był darem króla J. Mości.
— Nie spiesz się, panie stanowniczy — odezwała się po chwili, odchodząc ku oknu — mamy z sobą do pomówienia o rzeczach ważnych. Wiem, że na was rachować można, wiem, iż do kochanego naszego pana przywiązani jesteście.
— A, to pewno! — mruknął Szuszkowski à parte.
— Pan widzieć musisz, jak ja — dodała, powracając od okna znowu, jakby nie wiedziała co z sobą zrobić, marszałkowa — pan sam to musisz widzieć, że król nasz kochany się nudzi.
Szuszkowski podniósł głowę nieco zdziwiony.
— Ale tak jest, ja go znam od dzieciństwa, ja w jego twarzy czytam jak w książce otwartej; król się nudzi!
— N. Pan się męczy — poprawił Szuszkowski — o, co to, prawda.
— Właśnie dlatego czemś go rozerwać koniecznie potrzeba — kończyła pani marszałkowa.