Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 156.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Neorża mnie prześladuje za to, jakobym skarżył przed wami nań. Dalej nie strzymam!
Głos mu zadrżał.
Król oburzył się.
— Niepoczciwy człek — zawołał, mówcie co wam uczynił?
Wiaduch począł skargi rozwodzić, ale jak zawsze — chłodno, z pomiarkowaniem, z szyderstwem.
— Do sądu go pozwij — rzekł król.
— W sądzie siedzi albo brat, albo swat — do sądu bez datku nie dostąpię — nie stać mnie nań.
Królowi zapłonęła twarz.
— Spokojny bądź — odezwał się powstając z ławy, ja go zawezwę jutro na sąd przed się... U mnie on nie wygra sprawy.
Wiaduch podbiegł do Kaźmirza ze złożonemi rękami.
— Królu — panie — krzyknął, a nie czyńcież tego! Neorża mnie potem zje przez zemstę, a ja zawsze do was na skargę chodzić nie będę mógł... Trudno. Wy macie całe królestwo, o którem musicie pamiętać, nie mnie jednego. Nie zawsze czas, nie zawsze wy tutaj... Pojedziecie na Ruś... na Węgry, Bóg wie dokąd w odwiedziny jakie do królów, na łowy. Was nie będzie, a Neorżę ja na karku zawsze będę miał.
— Cóż ja ci uczynić mogę? — zapytał smętnie król na pół przekonany.