Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 131.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skórek zwierza zabijają, i że kto mądry, ten się z tem, co ma, nie chwali.
Starej swej sukmany połatanej niezrzucał, tylko gdy szło o chwałę Bożą, do kościoła na wielkie święta.
Babę jego, niemłodą już niewiastę, którą sobie dobrał do pary rozumnie, choć imię jej było na chrzcie Marja, a gdy dziewuchą chodziła Maruchna, że się stała na starość gderliwą, opryskliwą a bardzo zabiegłą gospodynią była, przezwano też Garuśnicą.
Wiaduch ciągle się z nią o coś spierał, kłócili się do spotkania, ale się kochali bardzo, i żyć bez siebie nie mogli.
Starym dwojgu dał Pan Bóg naprzód syna, którego proboszcz, że się jakoś jesienią narodził, ochrzcił Marcinem. Za młodu wabiono go Cinkiem, ludzie, że był hoży, dorodny, bo się jakoś nie wdał w ojca, nazwali go Ciarachem, i przylgnęło to do niego.
O wiele młodsza córka, śliczne dziewczę, tyle tylko, że nie bardzo wyrosłe i silne, nad czem matka mocno ubolewała, zwano Bogną, ale, jak to po wsiach się dzieje, aby wało[1] dawniej i po szlacheckich dworach i jej dano imienisko, przydatkowe, Gierki. Znaczyło ono coś, jak jej własne w języku ludu.
Wiaduch, że gospodarstwo miał dosyć znaczne i samby mu z synem nie podołał, choć

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – a bywało.