Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 169.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

snął się, rozszerzył, ozdobił, okrył jakby królewską purpurą. Poznałżeby go dziś Łoktek, który na gruzy popiołem okryte wjechał tu niegdyś, ledwie izbę dla siebie i żony na schronienie znalazłszy?
Nagle, wśród spokojnej rozmowy, Wierzynka ucho uderzył tentent konia, który się u wrót kamienicy jego zatrzymał.
Nie było w tem zaiste nic niezwyczajnego, przecież drgnął, jakiemś przeczuciem tknięty gospodarz, dał znak ręką, zamilkł i pilno ucha nadstawił.
Rajca widząc oczy jego zwrócone na drzwi, które sobą zasłaniał, usunął się od nich zdumiony nieco.
Wkrótce pospieszne kroki, zbliżające się ku nim usłyszano. Wierzynek też wstał i szedł ku nim skwapliwie.
Otworzyły się one i w stroju podróżnym, płaszczem przyodziany, w butach zbłoconych, Kochan Rawa ukazał się na progu. Towarzyszył on panu swojemu w podróży i wracał z niej, widać było na twarzy jego znużenie wielkie i jakby rozgorączkowanie.
Wierzynek rękę doń wyciągnął z uśmiechem, lecz spojrzawszy na zmienione i smutne lice jego, nie zdołał nawet powitać.
Oczy niespokojne wlepił w Kochana.