Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 167.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nas, aby to, coście zasadzili, urosło, wkorzeniło się, a pierwsza burza młodych latorośli nie obaliła.



Było to ostatnich dni września roku 1370. Jesień już przejmowała chłodem, przymrozki ściskały ziemię, niebo szaremi osłonione oponami — rzadko promieniom słońca dawało się przecisnąć.
Innych lat pora ta roku przynosiła z sobą wesele — stodoły były pełne, po wsiach kojarzyły się wesela, myśliwi ciągnęli w lasy za zwierzem na zimę przyodzianem, po miastach przygrywały muzyki i wypełniały się gospody... W tym roku niepokój jakiś ogarniał wszystkich, lękano się czegoś — pomorku, głodu znowu czy wojny? Nikt powiedzieć nie umiał... Na ludziach ciężyło jakiejś klęski przeczucie...
W Krakowie tęskniono za królem... Dawno go tu już nie było. Wybrał się oglądać swe zamki i ziemie swoje, naznaczać gdzie jeszcze nowe mury wznosić się miały i nowe karczować gościńce... Objechał był Wielkopolskę, ciągnąć miał potem przez Sieradzkie na południe i zatrzymał się w niedawno dokończonym zamku swoim, w Przedborzu...
Spodziewano się go z powrotem, obiecywano wkrótce... król nie powracał.