Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z zamku natychmiast oddział wysłano silny, aby ludziBorkowicza[1] zagarnął i wszystko, co przy nich było, gdyż całe mienie zdrajcy i majętności nadane mu przez króla na skarb miały być zabrane.
Wysłani wszakże, gdy do gospody przybiegli, już w niej nie znaleźli nikogo, porozrzucaną tylko słomę, siano i jeden wóz pusty z kołem złamanem. Borkowicza ludzie wszyscy się rozbiegli, pochwyciwszy co kto mógł.
Nie chciał Kochan, z obawy rodziny i przyjaciół Borkowicza, ani w Kaliszu trzymać na zamku, ani go tu karać, gdyż i rodzaju śmierci nie postanowił był, i chciał o to słać do Krakowa. Wprawdzie król zostawił mu wolę tak z nim postąpić, jak sam chciał, byle życie postradał śmiercią okrutną i trwogę obudzającą, lecz Rawa na siebie za nią odpowiedzialności brać nie chciał.
Pamiętał, iż z ust króla wyrwało się, gdy go odprawiał:
— Żadnego miłosierdzia nad nim, ani względu na urząd i ród... Bydlę to, niech jak bydlęta ginie...
Śmierć ta bydlęca, jaką być mogła, Rawa nie umiał odgadnąć, a wprost łeb mu uciąć kazać — za mało było...
Wieść o ujęciu Borkowicza i wyroku na nie-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – ludzi Borkowicza.