Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

usłużny ziemianin Zglicz, do Nałęczów się liczący, nie przybył doń z ostrzeżeniem, iż Borkowicz na życie się jego zaprzysiągł.
Zglicz ten w obu obozach bywał, pił z jednemi i drugiemi, jadał u Borkowicza, ale więcej się na stronę Beńka przechylał. Napadały go różne usposobienia to dla jednego, to dla drugiego, wahał się — przecież wojewody mu więcej żal było.
Beńko, posłyszawszy to, odmłodniał z gniewu... Wysłał zaraz dowiedzieć się, gdzie się Maciek znajdował, i postanowił wprost nań na Koźmin ciągnąć.
Żadna siła ludzka od tego odwieść go już nie mogła.
Strwożona przedtem o siostrzana, biedna wojewodzina lękać się teraz musiała zarówno o obu, może nawet więcej o męża, który ani siłą, ani przebiegłością nie mógł się równać z Borkowiczem... Straciła głowę, płakała, modliła się, naostatek niebezpiecznie zachorowała...
Beńko, który do towarzyszki życia długiego był przywiązany, musiał wyprawę na siostrzana odłożyć, gdy Marussa wkrótce nie lekarza ale księdza wezwała do siebie, zgon swój przeczuwając.
Na łożu śmiertelnem ostatkiem głosu zaklinała jeszcze męża, ażeby dla pokrewieństwa, do sprawy z siostrzanem się nie mięszał i zdał ją na Wierzbiętę.