Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 083.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znania trudny, w prostej siermiędze, niedaleko Czacza, od tygodnia w gospodzie na gościńcu mieszkał, i z niej jakieś czynił wycieczki a zdawało się nawet, że i do Czacza samego mógł dotrzeć,[1]
Wiadomość ta, wieczorem nadeszła do dworu, a przed północą Maciek sam, Jaśko i kilkudziesięciu ich ludzi ruszyli gospodę otoczyć.
Borkowicz ledwie z niecierpliwości konia na przedsieni doczekał, tak mu pilno było... Rwał się i klął, miecza targając i wołając:
— Żeby mi nie uszedł rusin, bo wam łby porozkwaszam...
Gospoda na gościńcu pod lasem stała w miejscu kędy przejazd był znaczny do Poznania. Krzyżowało się tu dwie drogi wielkie. Ludzi w niej zawsze, szczególniej pod noc, gromady były, ale tych przejezdnych wcale się nie obawiali Borkowicze...
Ogień już zgaszony był w izbie i wszystko w niej spać się zdawało, gdy ostawiwszy ludźmi swymi szopy, Borkowicz kazał się do wrót głównych dobijać.
Wozów stało w gospodzie i pod nią dosyć, a że rozboje i napaści, szczególniej na kupców, pod te czasy częste bywały — zerwali się wszyscy podróżni, sposobiąc do obrony.
Borkowicz przygotowane pochodnie smolne zażedz kazał ludziom, nikogo nie wypuszczać, i gospodę a szopy trząść pilno.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; zamiast przecinka winna być kropka.