Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 082.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domość, że Beńko ściągał zbrojnych co najlepszych do siebie.
Borkowicz sposępniał.
Drugi poseł przybiegł z potwierdzeniem nowin tych i drobnemi różnemi ze dworu wojewody plotkami, które dowodziły, że się tam do jakiegoś kroku stanowczego gotowano, że Beńko często i potajemnie się zamykał z Wierzbiętą i t. p.
Przestroga więc proboszcza, który się już więcej nie okazał, i wyprawionym doń przez Jaśka posłom od niego drzwi zamknął — zaczynała nabierać innego znaczenia.
Maciek przechylał się na stronę brata. Nim wyruszył do Koźmina, kazał swoim koniecznie dośledzić, dokąd posłano Panoszę, bo tego się obawiał.
Nie łatwo było drogę jego wytropić. Upłynął tydzień a o Panoszy nikt języka dostać nie mógł, co Borkowicza do wściekłości na sługi pobudziło...
Groził im chłostą i więzieniem, bo nie pytając, czy który ziemianinem był i do szczytu należał, czy prostym człekiem, tych, co mu służyli, jak niewolników karał, nawet na gardle.
Za głowę gotów był zawsze płacić grzywny, a poszanować nikogo nie umiał.
Już się Borkowicz wybierał nareszcie z licznym pocztem zbrojnych do Koźmina, gdy jeden z tych ludzi, na których najmniej rachował, głupi Dyś — (bo go tak zwano) dał znać, że Panosza do po-