Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 077.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mam polecenie do miłości waszej — rzekł — bo inaczej bym mu pokoju nie mącił. Posłem jestem, a że do tego nie nawykłem, źle się może sprawię, lecz spełnię powinność.
— Mów, co masz, a w płachty nie zawijaj — rozśmiał się Borkowicz, domyślając, że duchowieństwo mogło życie jego jawnie rozwiązłe naganiać, i sposobiąc się ostro klechę odprawić.
Wtem ksiądz mówić zaczął spokojnie, powoli, i od pierwszych słów Maciek z lekceważącego i urągającego zmienił się, przybierając twarz surową i zasępioną.
— Posłano mnie do was, panie starosto, chociaż prawa nie mam powiedzieć, kto mi dał rozkaz i czyją spełniam w tem wolę. Pewnie dobrze wam życzyć musi i stać wysoko ten, co wam śle przezemnie ostrzeżenie.
Nowe na was zaskarżenia poszły do majestatu... jesteście obwinieni; wojewoda, wuj wasz zmuszony zostanie ująć was i dać do więzienia...
Borkowicz równemi nogami z łoża się zerwał.
— Mnie? ująć? mnie do więzienia wtrącić? Krzyknął na cały głos. — Stary dziad oszalał chyba! On, mnie!..
Ksiądz dał mu się wyburzyć.
Borkowicz zbliżył się doń, żądając wyjaśnienia natarczywie.
— Możecie ze mną począć, co się wam żywnie