Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 062.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przybył Wierzbięta, który, że na dworze pańskim stosunki miał, oko bystre, słuch czujny, wiele się od niego spodziewał dowiedzieć wojewoda. Zamknęli się we dwu w komorze, bo pan domu jeszcze nogę musiał trzymać wyciągniętą na ławie.
Wierzbięta który do czasu starał się bronić Maćka i nie dowierzał, by miał być tak niebezpiecznym, wracał z Krakowa zakłopotany i niespokojny.
Nie taił się z tem przed Beńkiem, iż i on teraz w podejrzeniu miał go, z powodu obejścia się na weselu, różnych nieostrożnych jego wygadywań i zabiegów, jakie czynić miał dla odnowienia blizkich z królową stosunków.
Zkąd o tem Wierzbięta był uwiadomiony, nie mówił, ale zaręczał, iż Borkowicz, czasu wesela nie stracił dnia jednego, i bardzo podejrzane przedsiębrał kroki.
Wojewoda uwierzył święcie doniesieniu.
— Łotr ten na wszystko gotów! — zawołał — pilne oko nań mieć potrzeba... Wśliźnie się gdy będzie mógł, jak żmija i do komnat królewskich, i do łożnicy, byle na tem co zyskał.
Zafrasował się Beńko tem więcej wieścią tą, iż Wierzbięta mu wyznał, że ona tajemnicą była dla wszystkich, a on sam tylko wypadkiem osobliwym wpadł na tropy.
Natychmiast z rozmowy tej wojewoda wycią-