Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 045.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zuchwalstwem, lecz po za siedzeniem jej już nikogo nie było. Nikt też pono nie dostrzegł starosty, gdy się w tłumie przesuwał.
Wprędce potem stanął już zdala naprzeciw królowej, zuchwale w nią oczy wlepił, i naumyślnie dumną swą postawą nastręczał się jej, aby okazać, jak mało się obawiał.
Jak dnia poprzedzającego, król dał znać żonie, iż u siebie pozostanie, tak tego dnia ona posłała jednę ze swych pań do Kochana, aby oznajmił panu, iż prosi go, by mogła spocząć w swej komnacie.
Dał zaraz po cichu odpowiedź Kochan, iż król się zgodził na to.
Zawczasu się każąc prowadzić, królowa Jadwiga przeszła do sypialni, i odprawiwszy sługi, Konradowę zawołać kazała.
Ze związaną głową, stękając, przywlokła się stara.
Nie było już w komnacie nikogo. Na twarzy młodej pani gniew był łatwy do poznania.
— Mówiłaś ze starostą? — zapytała porywczo. — Chceli, abym się ja pierwsza poskarżyła nań królowi!!
Konradowa rękami naprzód machając w powietrzu odpowiadać zaczęła.
— Co z tym nicponiem mówić! — jęknęła — czy do ściany czy do tego człeka, wszystko je-