Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 206.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiony tym oporem, Kochan zamruczawszy coś, stuknął drzwiami i wyszedł.
Wieczorem, gdy Kaźmirz się kładł do snu, Kochan mu począł opowiadać swoje spotkanie i rozmowę z wodzem biczowników. Słuchał jej król z żywem zajęciem.
— Cóż to za człek? zapytał.
— Ani twarzy okazać, ani mówić nic o sobie nie chce — rzekł Kochan, a przysiągłbym, żem go gdzieś widział i głos ten słyszałem...
Zadumany Kaźmirz, już się kładnąc, zawołał nazad odchodzącego faworyta.
— Kochan — ja tego człowieka widzieć muszę...
Rawa z okrzykiem się temu sprzeciwił.
— Miłościwy panie, to widowisko nie dla was, rzekł. Nie rozweseli ono a smutku mamy i tak dosyć... Z niego nic nie wydobędziecie?
— Ja? zapytał król — ja?
— Dziki jest...
— Chcę widzieć dzikiego! powtórzył Kaźmirz...
Rawa, nie przedłużając rozmowy, wyszedł. Sądził, że fantazji tej król zabędzie, a on tymczasem pokutnika z zamku wyprowadzi. Lecz nazajutrz król po dwakroć mu przypomniał z naciskiem, iż człowieka tego widzieć musi.
Sprzeciwiać się mu, gdy w ten sposób wolę swą objawiał, nie śmiał Kochan.
Ku wieczorowi kazał się prowadzić Kaźmirz.
Zapobiegając temu, ażeby dziki człek nie przy-