Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 186.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na pyle ulicznym. Litościwi mieszczanie czuwającym jeszcze i głodnym spieszyli, przynosząc strawę, chleby i napoje w dzbanach.
Usiłowano, zbliżając się, dojrzeć twarzy, których część większa umyślnie kapturami była zakryta. Niektóre z nich miały rysy jakieś obce, nie swoje, inne widocznie pochodziły gdzieś z okolicy, i odarta odzież różnego też pochodzenia być musiała.
Król odszedł ztąd pogrążony w myślach, smutny, a Kochan skłonił Opata łatwo, aby go nie odstępował i rozerwać się starał. Stan ten ducha u króla, powracający często, wymagał albo rozrywki, któraby go mogła zająć silnie, lub jednej z tych spraw, kraju tyczących, dla których o wszystkiem zapominał. Ks. Suchywilka nie było aby niemi z pogrążenia tego wyprowadził, cała nadzieja zostawała w ks. Opacie Janie.
Ten też, poznawszy usposobienie Kaźmirza, nieustawał z wesołą i lekką rozmową, choć sam prawie prowadzić ją musiał, bo król mu zaledwie spojrzeniami roztargnionemi odpowiadał.
Widok tej niegdyś tak pięknej Baśki, dziś pokutnicy, dwóch Zadorów, którzy nagle opuścili dwór skruchą dotknięci, całe wystąpienie biczowników, zachmurzyło więcej niż zwykle twarz królewską. Kochan, który każdy ruch jej śledził, widział także, iż król drgnął cały, zobaczywszy występującego zakapturzonego wodza biczowni-