Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 174.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

byli duchowni i klerycy, powstał cichy ale wyraźny okrzyk zgrozy i podziwu...
Szmer ten nie dał mu czytać dłużej, — i wkrótce potem zakapturzony wódz zanucił pieśń, a za nim porwawszy się z ziemi inni śpiewać zaczęli, cisnąc się znów i iść, chociaż prowadzący nie wiedział jeszcze, dokąd się skieruje.
W wielu miejscach duchowieństwo naprzeciw nich wychodziło z procesjami i chorągwiami, prowadzono ich do kościołów, spodziewali się może i tu tego samego przyjęcia, lecz rozkazy były wydane, podwoje kościołów pozamykane, duchowni nie chcieli brać udziału w praktykach tych sekty nowej.
Zakapturzony rychło zrozumiał, iż miał do czynienia z tłumem ostygłym, ostrzeżonym, małowiernym. Niewielu prostaczków dało się uwieść listem tym przyniesionym przez anioła...
Ten, który czytał z karty, i ten, co szedł przodem, naradzili się wejrzeniami z sobą, dali znaki tym, co szli za niemi.
W tłumie tym, przewódzcy pomięszani z nim, natychmiast, biczami smagając, zmusili powstawać tych, którzy legli i odpoczywali... na skinienie ich ustawiono się w szeregi, bicze się podniosły do góry, padli wszyscy na kolana i zanucili pieśń żałosną głosem boleściwym.
Smaganie to i śpiew ze snu i odrętwienia obudziło biczowników. Stali się jakby innemi,