Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 145.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chciał stanąć, Fryc, który o przeszłości żony swej dobrze snać był uwiadomiony, okóniem stanął.
Rozparł się, w boki wziąwszy, we wrotach i wręcz pięknemu panu powiedział, że go w domu swym znać nie chce[1]
Baśka z okna wołała na przekorę, że dom do niej należy i ona gospodę w nim ofiaruje, on śmiejąc się przeczył i chciał sam panem w domu być.
Sreniewita, wpadłszy w ten spór małżeński, z początku śmiać się chciał, potem splunął, Baśce całusa od ust posłał, zawrócił od wrót i gdzieindziej na miasto pojechał. Miał tam przyjaciół dosyć.
Między małżeństwem rozpoczęły się kłótnie i spory nieustające. Fryc zawsze wesół, dobrej myśli, żonie prawił niemiłe prawdy, ona go od ostatnich słów łajała i płakała.
Więcej daleko brała do serca to wszystko, niż małżonek.
Ten zdawna mieć musiał osnute plany i szedł z obrachowaniem do celu. — Babę, powiadał, krótko trzymać potrzeba, ona zaś wcale być trzymaną nie chciała.
Powstała wojna otwarta, z której piękna Baśka wyszła zwyciężoną. Świat jej zbrzydł, ale i ona nagle jakoś brzydnąć zaczęła i długa jej młodość od razu, jakby cięciem jednem się zawarła. Włosy naprzód wypadać zaczęły, potem

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki.