Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 107.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

raz dopiero, że gorączka oczekiwania, męczarnia, jaką znosił od wczora, wysuszyła mu język i usta. Musiał czekać chwilę, nim zdołał się odezwać.
— Jestem przysłany do Miłości Waszej — rzekł ponuro, przez Pasterza naszego, i w jego imieniu tu stawam, jego wolę głoszę.
Raz już Pasterz napominał Was, królu, o życia poprawę, o poszanowanie kościoła... słowa jego próżno przeszły... Owszem, mścić się jeszcze za nie ważono...
Nie przystało ojcu drugi raz dziecięcia napominać... Jam tu za niego, nie z upomnieniem już, ale z groźbą...
Spojrzyjcie na życie swe... godneli ono króla? Wszystkie prawa Boże pokruszyliście dla dogodzenia namiętności, kościołowi zabieracie mienie, napomina biskup, zemstę wywieracie na nim... Królowa wygnana...
Kaźmirz zmarszczył brwi groźno, i znak dał ręką.
— Dosyć — zawołał — com od biskupa mógł cierpliwie wysłuchać, od ciebie...
— Kapłan jestem — odparł dumnie Baryczka.. poseł jestem... sługa Boży, musicie słuchać głosu mojego, a wzgardzicie nim, klątwę rzuci kościół...
— O klątwie słyszałem — odparł król obojętnie — widzicie, że się jej nie uląkłem...
Spojrzał na Baryczkę.
— Wy macie klątwy, z których Rzym roz-