Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 103.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słówko, mój ojcze, rzekł, choć widzę, że się spieszycie. Posłuchajcie mnie.
Nie było sposobu odmówienia chwili rozmowy.
— Duchownym jestem jak wy, mój ojcze, mówił dalej ks. Jan. Sprawy kościoła, stanu naszego, obchodzą mnie tak gorąco jak was. Wiem, co wczoraj doniesiono, iżeście z rozkazu pasterza wysłani do króla.
Woli biskupa swego żaden z nas, duchownych, opierać się nie może. Spełnijcie ją, lecz ojcze mój, słudzy kościoła ludźmi są, a Bóg gniewem i namiętnością źle bywa usłużonym. Postąpcie łagodnie uczynicie więcej i lepiej.
Zczerwienił się Baryczka.
— Postąpię, jak mi sumienie moje i obowiązek nakazuje, odparł niecierpliwie. Środki łagodności wyczerpane zostały, potrzeba grozy i odwagi!
Chrystus frymarczących chłoszcząc gnał precz ze świątyni, słudzy też jego bicz ten czasem w ręce ująć muszą na grzesznych.
Suchywilk słuchał cierpliwie.
— Tak, Chrystus raz w życiu tylko za nieposzanowanie domu ojca swojego chłostał... i Chrystusowi Panu bicz przystał bo on był Bogiem... Myśmy ludzie, nam jego pokora, łagodność, jego miłość i pobłażanie w spadku się dostały... Przekazał nam je w słowach Pawła świętego...
Ojcze mój — zaklinam was! nie unoście się. Klękniejcie na modlitwę raz jeszcze, proście Boga,