Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 101.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Od mianowania i wyświęcenia przez Papieża biskupa Bodzanty, choć kapituła opierać mu się nie mogła, zawsze między nią a nim nie było miłości wielkiej. Zebrani kanonicy przyszli w milczeniu, wysłuchali żałoby, nie odpowiadali nic na wnioski, do serca jednak tego zatargu nie wzięli.
Bodzanta też o radę ich niepytał... Baryczka nim owładnął zupełnie, szedł z nim nie oglądając się na nikogo.
Ks. Marcin do wojny, na męczeństwo — gotów był, chciał natychmiast iść biskupowi towarzyszyć, poprzeć go...
Po długiej naradzie Bodzanta uznał, iż mu powtórnie iść raz odprawionemu nie przystało — Baryczka ofiarował się w imieniu jego uroczyście udać się na zamek z przestrogą do króla i ostatnią groźbą.
O ile on pragnął tego — biskup się wahał jeszcze. Radby był mniej gwałtownego wybrał posła... lecz — Baryczka nastawał, prosił, błagał...
To, o czem marzył, spełnić się miało nareszcie! Bodzanta dzień postanowił. — Było to w końcu stycznia, król ciągle na łowy jeździł, obawiano się, aby im nie uszedł. Jak skoro postanowiono, iż na zamek ma iść — ani dnia nie chciał już folgować ks. Marcin...
Długie oczekiwania, gwałtowna żądza wystąpienia przeciwko zgorszeniu, gorliwość nadzwyczajna człowieka przejętego świętością po-