Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 092.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kaźmirz się tam swobodniej mógł zabawiać i piękne czeszki wabić do siebie.
Na zamku dowiedziano się wieczorem, że nazajutrz z kościoła Bodzanta ma być u króla.
Kaźmirz czekał.
Łagodny i dobry dla maluczkich, tam, gdzie jako król stawać musiał, przywdziewał powagę, i nie dawał się łatwo zastraszyć...
Biskup występując — nie chciał z tego kroku czynić rozgłosu, a wahał się jeszcze wojnę rozpocząć... Miał więc na osobności króla strofować.
Kaźmirz się tego spodziewał...
Po skończonem nabożeństwie, zaledwie król miał czas przejść do zamku, gdy mu oznajmiono Bodzantę. Wyszedł według zwyczaju na powitanie, nie okazując względem niego najmniejszej w postępowaniu zmiany.
Miał tę wyższość nad Biskupem, iż najzupełniejszą krew zimną zachował, gdy Bodzanta, który długo się na ten krok zbierał, długo wewnątrz gryzł się i niepokoił — szedł zawczasu poruszony — przedwcześnie już gniewny.
Po przywitaniu, gdy zasiedli oba, a kilku urzędników stało opodal, niepewnym głosem, rzucając oczyma zapalonemi, biskup zażądał rozmowy na osobności, Kaźmirz skinął, usunęli się wszyscy.