Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 065.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Udał, że tej pogróżki nie słyszy Wierzynek. Ulubieniec króla głos podniósł.
— Wczoraj — rzekł — zebrali się u Neorży niecnoty. Baryczka krzyczał, potakiwali mu drudzy. Maciek Borkowicz tam był i Otto ze Szczekarzewic i inni... Bluźnili przeciwko panu...
— Niezważać na to, niesłuchać tego, nie poczną nic, bo nie mogą, przerwał mieszczanin. Kto wie zresztą, gdyby rycerstwo się z jakiem szaleństwem porwało przeciw królowi, — lepiejby może było... Warchołów byśmy się pozbyli, a siły przeciw nim się znajdą.
Kochan głową potrząsał.
Wstał naostatek z siedzenia smutny, jakby nie sprawił nic, zawiodłszy się na Wierzynku, który ani obawy jego, ani gniewów przedwczesnych nie podzielał.
— Choć nie wiele w to ufam — odezwał się, zabierając do wyjścia — pójdźcie i wy do Biskupa. Ostrzeżcie go, — zważy może, posłucha... Niech Baryczce milczeć każe... Król za dobra we dwójnasób nagrodzi, a Złockich — nie puści...
Wierzynek dał mu znak, że będzie wiedział, jak postąpić.
Wtem już do drzwi pukano, posłańcy różni nalegali z pilnemi sprawami do Wierzynka, który do progu gościa odprowadzał.
Druga izba, obszerniejsza, pełną była rajców, ławników, kupców, urzędników od żup solnych,