Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 060.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zbliżającemu się doń pleczystemu mężczyźnie z kartą w ręku, jak on w dostatni kożuch odzianemu, szepnął coś Wierzynek żywo, ukazując na skrzynie, a sam, pod rękę ująwszy Kochana, do izby swej go poprowadził.
Była to ta, w której on sam zwykle spoczywał, a dopuszczał do niej tylko tych, przed którymi z niczem się ukrywać nie potrzebował. Dwoje okien, żelaznemi kratami obwarowanych, jak kosze odstającemi, na włoski sposób, nie wiele światła wpuszczało do sklepionej komnatki. Pod oknami i u ścian widać było ciężkie skrzynie dębowe, kowane mocno, i wielą misternemi opatrzone zamkami, w których skarbów domyśleć się było łatwo. Obok nich stały szafy i police pełne zwitków papieru i pargaminów, worków i mis z pieniędzmi, a prób różnego kruszcu i kupi.
Na stole też papieru, pieczęci, wosków, sznurów, naczyń różnych było wiele, wagi dla złota i klejnotów, zegar stał piaseczny i inne drobnostki.
Maleńkie łoże w kącie, przy niem lampka zagasła, nad niem krzyż czarny z Chrystusem z kości okazywał, że tu Wierzynek spoczywał. Maleńki tryptyk rzeźbiony u wezgłowia otwarty, Wniebowzięcie ŚŚ. Mikołaja i Jana przedstawiał.
— Cóż mi to dziś tak chmurno patrzycie? odezwał się gospodarz, spoglądając na gościa, który zwolna za nim kroczył, pacholę z mieczem w sieniach zostawiwszy.