Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 211.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyjdzie dzielić z nią, a dalibóg, piękną i młodą jest, urodziwą i urokliwą.
Zarumieniła się Esthera.
— Ja też — rzekła — precz z Krakowa pójdę.
Borkowicz rozśmiał się.
— A do króla gniewu nie będziecie mieli?
— Ani żalu, ani gniewu — odparła Esthera swobodnie — królowi syna potrzeba, daj Boże by go z niej miał...
Maciek słuchał i uszom nie dowierzał.
Nie było już co mówić więcej, nie powiodło mu się cale, brwi namarszczył i dokończył tylko.
— Bądźcież na mnie łaskawą.
Esthera nic nie odpowiedziała.
Wyszedł starosta zasępiony i pełen podziwu... a że tego dnia z przyjacioły u Neorży się spotkał, zaniósł tam zdumienie swoje.
— Widział z was który tę żydowicę? zawołał — mała rzecz, że piękna, choć już na twarzy przywiędła, ale to baba na cztery nogi kuta! Jam u niej był dzisiaj. Zaniosłem jej naszyjnik, który mi sprzedano drogo i choć narzeczonej byłbym go mógł dać — nie wzięła. Mówiła ze mną tak, jakby w istocie królową była a nie miłośnicą i dziewką Judasza z Opoczna... Powiada, że z Krakowa idzie precz...
Drudzy głośno zaprzeczając, zakrzyczeli go.
— Ale... ale — wołali — królby się jej