Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 149.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

godzinie surowych i zasępionych. Po kilkakroć zwracał się ku niemu.
Wieczerza się przeciągała. Gdy Kaźmirz wstał i dwór jego przyboczny do sypialni go przeprowadzał — Suchywilk poszedł za nim.
Było to znakiem dla drugich, aby się oddalili od progu.
— Godzina może stosowną nie jest — odezwał się Suchywilk, wchodząc za królem, lecz moje przywiązanie do miłości waszej milczeć mi dłużej nie pozwala.
Kaźmirz odwrócił się doń, oczekiwał dalszego ciągu.
— Nie zarzucicie mi, abym się mięszał do spraw, do których miłość wasza mnie nie powołuje... ale dziś.
— Mówcie proszę — przerwał król.
— Uwłaczające waszej miłości pogłoski rozsiewają — począł ksiądz, a zdają się one mieć pewną podstawę. Miłościwy królu — byćże to może? Ta Esthera?
— Cóż Esthera? podchwycił król. Czy mieszka na zamku? czy ja ją królową chcę uczynić? czy mi człowiekiem być nie wolno...
— Nieprzyjaciele twoi — miłościwy panie.
Król się rozśmiał.
— Sądzę, rzekł żywo, iż większej łaski nad tę, uczynić im nie mogłem, dając taki oręż na siebie!!