Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 111.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kim, co się do niej zgłaszali, dziecięcia, aż do wzrostu oddać i od siebie odłączyć nie dała...
Jednego poranka, nim się na brzask zebrało, potajemnie, unikając ludzkich oczu, w małym orszaku, wozem zakrytym wyruszyła cicho z zamku krakowskiego, osłoniwszy się tak dokoła, aby jej nikt widzieć i poznać nie mógł w drodze.
W niewielkiem od miasta oddaleniu czekał na nią brat z pocztem dostatecznym, aby bezpiecznie przeprowadzić do Pragi...
Gdy rano Kochan królowi dał znać, iż czeszki na zamku już nie było, odetchnął swobodniej Kaźmirz, lecz chmura nie zeszła z czoła jego. Ciężki wyrzut zachował w głębi serca, przeciwko samemu sobie. Teraz, gdy jej już nie było, żałował jej... bolał, litował się... a drugiego dnia wyprawił Kochana za nią do Pragi, aby się dowiedział o podróży, przybyciu i dalszych jej zamiarach, zapewniając, że zawsze na opiekę jego może rachować.
Posłuszny ulubieniec pojechał wprawdzie, chociaż przeczuwał, jakie go tam spotka przyjęcie. Nie spieszył z podróżą wcale, umieścił się u Wujków, gdzie po śmierci ojca Zoni brat gospodarzył i — niechętnie powlókł się do znanej sobie kamienicy, w której Krystyna znowu mieszkanie zajęła.
Chociaż przybyła niedawno, miała czas już swój dwór i czeladź tak zebrać, przystroić i roz-