Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 103.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Inni też przyjaciele Zoni do zalotów szli ochoczo, o małżeństwie nie wspominali.
Zonia chwilami wraz ze swą panią na całą Polskę, na dwór, na króla, na wszystko, co tu znalazła wykrzykiwała, żale rozwodząc; potem przychodziły na nią chwile, gdy Rokiczana obejściem się z nią ostrem zrażała, że przeciw niej powstawała gwałtownie.
Wiedziała ona, że pozbyć się Czeszki chciano, że szukano, co by jej zadać i czem królewskie zniechęcenie wytłómaczyć.
Raz, gdy Kochan otwarcie się przed nią wygadał, dowcipne dziewczę z minką tajemniczą, odezwało się dwuznacznie:
— Może, gdybym ja chciała, znalazłoby się coś do powiedzenia przeciw tej słomianej królowej, ale mi jej żal! Takeście ją zwiedli, jak wszystkie nas zwodzicie!!
Utkwiło to w pamięci Kochanowi, zaczął dopytywać usilnie; dziewczę się śmiało.
— Wiecie o jakim kochanku jej? — pytał.
— Co to, to nie! — śmiała się Zonia — coś wiem może od tego gorszego, ale jej kochankowie nie w głowie. Ona nigdy nie kochała nikogo...
— Cóż? może królowi co zadać chciała przez zemstę? — próbował Kochan.
Zonia śmiała się coraz mocniej.
— Gdybyście trzy dni i trzy noce sobie głowę