Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 229.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mnie się zdaje, że królewnaby już Francuza wolała niż cesarzewicza.
Dosia spojrzała mu w oczy wyraziście, nie mówiąc nic długo.
— Zkądże to macie?
— Albo ja wiem? — odezwał się Talwosz. — Panna Dorota musi przecie znać to, że kogo się miłuje, tego się odgaduje. A co panna na to?
— Ja? — zawołała Dosia wesoło. — Ja? powiem, że mogłoby to być, ale naszej królewnej odgadnąć trudno... Smutek na człowieku jest jak piasek na mogile, kogo on przysypie, niełatwo odkopać... a pani nasza wiele na sobie smutków dźwiga...
Ale, gdyby to przypadkiem prawda była, że jej Francuzik lepiej do serca przypada... co w takim razie poczynać? Za cesarzem wszyscy... a ten Czarnkowski, którego królewna i lubi i wierzy mu... przysięgnę, że za nim też ciągnie.
— To pewna! — potwierdził Talwosz — ale mocniejszy Pan Bóg od pana Czarnkowskiego — dodał Litwin przysłowie stare przerobiwszy. — Gdyby to prawdą być miało, że królewna w tamtą stronę oczy zwraca, czy nie wartoby się lepiej dowiedzieć i rozsłuchać, co ztamtąd od Francyi wieje?
— A to jak? — zapytała niedowierzająco Dosia.