Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 189.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

posłowie z Francyi od królowej matki do was, którzyby się potajemnie z miłością waszą widzieć i rozmówić potrzebowali.
Zagłobianka spojrzawszy na swą panią, spostrzegła na jej licu tak żywe poruszenie, w którem mimowoli się radość przebijała, a razem taki przestrach, iż ją to potwierdziło w domysłach.
— A! na Boga! — odezwała się głos zniżając królewna i pochylając się do Dosi — ja o tem wiedzieć nie powinnam. Lękam się o nich. Gdybym nawet chciała i dozwoliła, niepodobna ażeby potrafili się do mnie dostać niepostrzeżeni. Ty wiesz, żeśmy otoczone stróżami.
Niespokojna wstała Anna.
— Co tu począć? co począć? — zawołała. — Ja im nic, nic ułatwić nie mogę. Niech Talwosz strzeże się też, bo co on uczyni, to na mnie spadnie, ja odpowiadam za niego.
Bez panów senatorów wiedzy mnie osobno nie wolno widzieć nikogo, z nikim się układać! Ty wiesz, że nawet do sióstr listu przesłać mi nie dają, i jeśli referendarz ich nie przekradnie, nawet do nich pisać nie mogę.
Ale sąż pewnie ci posłowie?
— Talwosz nawet wiedział ich nazwiska — dodała Dosia. — Ostrożnie bardzo starali się tu przekraść, lecz widać, że mieli trudności, gdy dotąd się nie zgłosili.